Wpis ten nie jest ostrzeżeniem dla przyszłych mam, pierworódek. Wpis ten
nie jest bojkotem macierzyństwa. Wpis ten nie ma na celu zniszczenia ideologii
i wyobrażeniach o rodzinnym szczęściu, harmonii i spokoju jaki "pojawia
się" z nadrodzinami dziecka.
Wpis ten nawet nie jest przestrogą.
Wpis ten jest tylko streszczeniem trudnych CHWIL, które przeżyłam. Macierzyństwo, to bezinteresowny dar siebie drugiemu człowiekowi.
Dar zrodzony z miłości. Bycie mamą uszlachetnia i nic tego nie zmieni.
Moje początkowe wyobrażenia o macierzyństwie nie pokrył się z
rzeczywistością. Okazuje się że czara strona macierzyństwa istnieje, a jej
początki mogą okazać się dość trudne.
Pewnie zauważyliście moją dłuższa nieobecność na blogu. Powodów tego jest
wiele. Tak wiem Pojawiam się i znikam. No cóż tak to bywa kiedy wasze życie
przewraca się o 180 stopni.
Większość postów nieukazujących się w sieci to słodkopierdzące wpisy, które
swoja droga wprowadzają nas matki, pierworódki w kompleksy.
Jak już wiecie z mojego Instagrama kilka miesięcy temu zostałam mamą i
zaczęło się. Nagle z poukładanego spokojnego życia teleportował się do innej
rzeczywistości. Nim rozpocznę swe narzekanie, to pragnę podkreślić, iż Dziecko
to największy skarb rodzica. A w życiu jak to bywa są wzloty i upadki.
Macierzyństw ma swoje czarne strony, o których nie wstydzę się mówić. W
dzisiejszym świecie unika się tego tematu... ba! niewypadła źle mówić o macierzyństwie.
Będąc w ciąży miałam plan rozwijania swej prawdziwej pasji, jaką jest
fotografia. Miały być szkolenia, zdobywanie nowych umiejętności, poszerzenie
swej wiedzy i zebranie doświadczenia. Do tego mieszkanie miało lśnić
czystością, codzienne świeże obiady i w niedzielę, jako bonus upieczone świeże
ciasto. To wszytko w moim przypadku okazało się mission impossible.
Być może Twoje dziecko okazało się aniołem które po urodzeniu przesypia 16
godzin dziennie.
Być może po narodzinach dziecka mogłaś realizować swoje pasje lub
nadrobiłaś braki w literaturze. Być może Twoje dziecko samo zasypiało grzecznie
w łóżeczku.
Być może wizja nieprzespanych nocy okazała się u Ciebie fikcją.
Być może nie zgadzasz się z moim punktem widzenia.
Być może dodałabyś jeszcze inne czarne strony macierzyństwa.
Być może...
1. Porównywanie dzieci.
Minęły 3 miesiące zanim dojrzałam i nabrałam wychowawczego dystansu do
siebie i dziecka. Jeśli pytasz się drugiej matki o jej dziecko i zdobyte przez
niego umiejętności, a w tym czasie w Twojej głowie krążą myśli "Qrcze,
moje tego jeszcze nie potrafi, a jest w podobnym wieku", to wiedz, że to
nic dobrego. Porównywanie dzieci do innych, to dla mnie jeden z pierwszych i
najgorszych błędów jaki można popełnić na początkowej drodze rodzicielstwa.
Jeśli połączymy to z wyszukiwaniem informacji na temat rozwoju naszych
milusińskich w internecie, to mamy gwarantowany zawrót głowy. Po co przysparzać
sobie zmartwień?
Moje wnioski:
Każde dziecko jest inne, więc po co je porównywać.
Każde dziecko rozwija się w swoim tempie.
Każde dziecko potrzebuje czasu i wsparcia.
Każde dziecko jest indywidualna jednostką, która jeśli nie teraz, to za
chwilę zdobędzie dana umiejętność. Nie wywierajmy na nim i sobie presji. To nic
dobrego.
Każde dziecko ma swoje upodobania, swój niepowtarzalny charakter.
2. Brak snu, zmęczenie, monotonia.
Po narodzinach córki okazało się, że moje maleństwo należy do grupy
dzieci, które najlepiej czuło się objęciach mamy leżąc przy cycu i czuwając.
Nie śpiąc, ale czuwając. Alicja nie należy do niemowląt które dużo śpią do tej
pory. Pierwsze dni naszego wspólnego życia nie były łatwe.
Zmęczenie, monotonia, brak czasu dla siebie... Wyobraźcie sobie, że z dnia
na dzień wasz poukładany świat w którym rządziła rutyna zmienia się następuje
rewolucja. W nowej rzeczywistości okazuje się, że nagle nie macie czasu na
jedzenie, wykąpanie się, sprzątanie, a każde podjęte próby odłożenia dziecka
kończy się płaczem. W takich chwilach ważne jest wsparcie rodziny. Pomoc
bliskich okazuje się bezcenna. Podanie kubka gorącej herbaty, dobro słowo,
posprzątanie, czy ugotowanie obiadu.
3. Rady innych.
Rady innych dzielę na: złe rady, dobre rady oraz dobre, lecz nietrafione.
Prawda jest taka, że jeśli coś, jakich przedmiot, zabawka lub jakaś metoda
sprawdziła się u jednej mamy, babci, czy u koleżanki, to niekoniecznie sprawdzi
się u Ciebie. Jak już wspomniałam wcześniej każde dziecko jest indywidualną
jednostka, która ma swoje potrzeby i upodobania. Przykład - jedne dzieci mają
tak silna potrzebę ssania, iż na dzień dobry kochają smoczek, a inne go
nienawidzą.
W życiu codziennym kieruje się dobrem dziecka (m.in. raz na jakiś czas
korzystamy z rad fizjoterapeuty, w codziennej diecie maluszka unikamy cukru i
soli). Jeśli młoda matka sama nie poprosi o radę, to nie udzielaj. Jeśli
widzisz, że trochę gubi się w swym działaniu, to przekaż delikatnie wskazówki
bez zbędnych komentarzy, czy min wyrytych na twarzy.
Każdy z nas popełnia błędy. Ważne jest, aby wciągać z nich odpowiednie
wnioski. A Wy, szczególnie młode matki znacie jak nikt swoje dzieci i najlepiej
wiecie czego potrzebują. To Wy jesteście rodzicami i to Wy wychowujecie swoje
dzieci, za które jesteście odpowiedzialni.
4. Baby blues.
Czy wiecie, że baby blues dotyka prawie 80% matek?
Wszystkiemu winne są hormony. W ostatnim trymestrze ciąży poziom CRH (kortykotropina) wzrasta
trzykrotnie (hormon wydzielany jest nie tylko przez podwzgórze, ale również
przez łożysko – po to, by przygotować kobietę na stres związany z porodem).
Natomiast już kilka godzin po wydaniu dziecka na świat ilość CRH gwałtownie
spada. Drugim powodem jest osobowość kobiety. Jeśli kokieta żyła na
wysokich obrotach przed porodem. Gwałtowna i radykalna zmiana trybu życia,
konieczność siedzenia z maluchem w domu wywołuje u nich niepokój i dotkliwe
uczucie pustki.
Baby blues, to nie
choroba. To stan, który należy przeczekać. W moim przypadku trwał on dwa
tygodnie po narodzinach córki. Wsparcie partnera, przejecie przez niego
domowych obowiązków, pomoc rodziny okazała się zbawieniem.
Smutek poporodowy w
przeciwieństwie do depresji poporodowej szybko przemija.
Na koniec coś optymistycznego. Najczęściej "zły okres" przemienia po magicznych trzech miesiącach. I wiecie co? Coś w tym jest.
Magiczne pierwsze 3 miesiące sprawiają, że nabierasz dystansu do samego siebie
i maluszka. Początkowe trudności odchodzą w zapomnienie. Zachodzą ciągle zmiany
w Waszym życiu. Pojawia się pierwszy uśmiech, pierwsze pogaduchy, piski
maluszka. Nagle zdajecie sobie sprawę, że ta mała istotka z tygodnia na tydzień
"dorasta". A to wszystko, to dopiero początek naszej wspólnej drogi.
Podejrzewam, że twarz macierzyństwa będzie zmieniała się wraz z wiekiem
dziecka. Problemy zawsze będą nam towarzyszyć. Cieszmy się z macierzyństwa.
Czasu nic nie cofnie, a utraconych chwil nie nadrobimy. Na koniec życzę sobie i
Wam dużo siły, dystansu, wiary w siebie i zdrowego rozsądku. Oby ten nigdy, nas
matki nie opuszczał.
Kochana mój ma już na szczęście 9 miesięcy, ale nadal jest ciężko bardzo ciężko wyszły mu dopiero ząbki na dole, koszmar budzenie się co 15-20 min istna masakra, na szczęście zmieniam się z mężem. Zauważyłam właśnie Twoją przerwę na blogu, ja pomimo porodu i małego dalej piszę, jakoś tak to jest moją odskocznią, czasem mam do wyboru wyspać się czy pisać ;p czytałam ostatnio mądry wpis kobiety, która pomimo tego, że kocha swoje dziecko zatraciła się i straciła siebie, swoją wolność a najważniejsze, żeby mieć pomoc i czerpać nadal z życia przyjemność i mieć też coś dla siebie chwile ciszy spokoju :)
OdpowiedzUsuńWiadomo macierzyństwo to obowiązki i wiele wyrzeczeń, ale też najpiękniejszy dar,
OdpowiedzUsuńMoja córka ma ponad 2 lata, początek był mega trudny i ciężki. Dziś znamy się z dzieckiem doskonale a mimo to nadal bywają bardzo trunde okresy, które zaskakują. Nadal Misia nie przesypia całej nocy, ma dni kiedy chcw być tylko na rękach, potrafi płakać bez powodu, ma zmienne humorki a mimo to kocham ją nad życie i cieszę się że jest
OdpowiedzUsuńOczywiście, bezwarunkowy dar. Dzieci dają też siłę i motywację, do dalszego funkcjonowania w tej nowej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńMarzy mi się noc bez pobudki na mleko, czy pampersa :D Mam nadziej, że mój Szkrab za jakiś czas nauczy się przesypiać noc. Nie wyobrażam sobie takiego funkcjonowania po powrocie do pracy. Mama do pracy, a Maleństwo do żłobka.
OdpowiedzUsuńPróbuje wrócić do pisania i do mojej pasji, jaką jest fotografia. Moje maleństwo przyzwyczajone jest do obecności drugiej osoby, co jest bardzo absorbujące. Wykonać przy niej domowe obowiązki (choć ma już 7,5m) często graniczą z cudem. Tak, to jest jak dziecko chce być ciągle w centrum uwagi. Bardzo mądry artykuł. W dzisiejszym świecie, kiedy to kobiety znają swoją wartość chcą od życia czegoś więcej. Choć dla mojego dziecka mogę się pogodzić z utracenia wolności.
OdpowiedzUsuńPrzydatny post :)
OdpowiedzUsuń