Wszyscy w blogosferze i na YT pokazują swoje łupy upolowane (tak, to trafne określenie) na promocji w powszechnie znanej drogerii. Ja chyba jestem jakaś inna, bo dzisiejszy wpis będzie o tym dlaczego nie korzystam z promocji -55% w Rossmannie.
Promocje zawsze kusił, kuszą i będą kusić. To jest oczywiste. My kobiety szczególnie mamy rozbudzony instynkt na wszelakiego rodzaju okazje cenowe. Budzi się w nas chęć posiadania, przypominamy sobie o naszych brakach kosmetycznych i kupujemy "na zapas". To też jest normalne. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, iż przechodziłam wszystkie te fazy. Jednak przychodzi taki czas kiedy dochodzę do wniosku "na co mi". I myślę tu tylko o kosmetykach, zapasach kosmetycznych, ale o całokształcie, który spowodował u mnie takie o to postanowię - nie korzystam z promocji -55%.
1. Używane, brudne kosmetyki.
Jest to według mnie największa zmora promocji -55%. Kupuję kosmetyk z nadzieją, że nikt go nie otwierał, a tym samym nie maział się, po czym przychodzę do domu a tu zonk. Kosmetyk był już otwierany. Gorzej, całe opakowanie jest brudne.
Można wytrzeć - tak i owszem, ale czy macie gwarancję, że osoba która przed Wami go stosowała była w 100% zdrowa?
Najgorzej chyba jest z tuszami do rzęs. Kupujemy je w tzw. "zapasie", otwieramy za 3 m-ce, a one prawie suche. Jest to skutek dostania się powietrza do opakowania. Jego żywotność została skrócona.
Gorący apel, nie otwieracie kosmetyków. Do testowania są przeznaczone testery, a jeśli ich nie ma to zawsze pozostaje internet. W nim znajdziecie szczegółowy opis kosmetyku, a czasami nawet swatche.
2. Bałagan.
To coś czego nie toleruję. Jeśli wzięłaś dany produkt półki, to odłóż go na swoje miejsce. Są osoby, które z pewnością go kupią. Bałagan powstały podczas okazji cenowych łączy się ze otwieraniem kosmetyków, których opakowania często są pobrudzone produktem. Nie róbmy tego.
3. Obsługa, inni klienci.
Profesjonalizm, szacunek to czego brakuje zarówno obsłudze, jak i klientom. Słyszałam o wielu sytuacjach jakie miały zajście pomiędzy klientkami korzystającymi z promocji -55%. A to jedna drugą popchnęła, zwróciła uwagę, a to jedna drugiej wyjęła kosmetyk z koszyka. Inna laska testowała tusz... otwierając każde opakowanie, malując się nim i odkładając na miejsce. No tak przecież chciała wybrać najlepszy. A co, że ktoś za chwilę kupi produkt już używany. To też jest brak szacunku do drugiej osoby.
Obsługa (nie mówię, że w każdym sklepie) jest nie doinformowana, a kto jak nie oni mają znać regulamin promocji. Nie chodzi mi o wklepanie na pamięć całego regulaminu - bez przesady, ale o podstawowe informacje. Na zadawane pytanie, uzyskiwałam odpowiedź "zobaczy Pani przy kasie".
4. Czas.
Szkoda, mi mojego czasu na stanie w kolejkach przy szafach z kolorówką, na szukanie kosmetyku. Od kilku miesięcy zaczęłam szanować swój czas. Wiele robię w życiu, wiem o tym. Wolę wykorzystać wolną chwilę na spędzenie go w domu.
5. Zdrowy rozsądek.
Nie przypadkiem punkt ten znalazł się na końcu tego zestawienia. Korzystając jeszcze z promocji zatracałam się podczas kosmetycznych zakupów wkładając do koszyka wszystko to co mi się podobało i co polecał YT, blogosfera (tak, strefa urodowa YT, inne blogi mają na nas ogromny wpływ). "Przecież, to jest tańsze i takie dobre, to muszę mieć."
Z tak zapakowanym koszykiem chodziłam między alejkami w Rossmannie, rozmyślając o jego zawartości.
Czy wszystkie kosmetyki były mi rzeczywiście potrzebne? Oczywiście, że nie. Zaczęłam się ograniczać, zaczęłam słuchać mojego zdrowego rozsądku, który często mówił mi "zużyj to co masz, nim kupisz kolejny kosmetyk z tej samej kategorii". Aktualnie, jeśli wybieram się na zakupy to układam plan działania, a raczej tworzę listę zakupową i kupuję tylko to co jest mi rzeczywiście potrzebne.
W głowie rodzi się pytanie, czy kupujesz kosmetyki w regularnych cenach? Odpowiedź jest prosta, nie. I ja korzystam z promocji, i ja jestem miłośniczką okazji cenowych.
Zakupy najczęściej dokonuję przez internet, bądź w drogeriach. Nie korzystam z promocji -55% w Rossmannie, do chwili aż to się wszystko uspokoi, aż pustki kosmetyczne zawitają w mojej toaletce. Choć muszę podkreślić, iż odnoszę wrażenie że z promocji na promocje jest coraz lepiej. W internecie możecie znaleźć kosmetyki w niższych cenach. Często mniej oblegane drogerie np. Natura mają również ciekawe promocje.
Uważam, że producenci kosmetyków kolorowych powinni je odpowiednio zabezpieczać, tym samym utrudniając dostęp do ich bezmyślnego otwarcia. Tusze, pomadki, podkłady powinny być dodatkowo zabezpieczone.
A jakie jest Wasze podejście do promocji -55% w Rossmannie?
Pracowałem kiedyś w Rossmannie i niestety o porządek i czystość jest baaaardzo trudno zadbać jeśli kierownik zmiany każe Ci coś robić asystent jeszcze coś innego a w trakcie trzeba siedzieć na kasie to jest jakiś obłęd. Jest nowe stanowisko doradca klienta ale niestety ten też musi robić wszystko + kasowanie.... dlatego ja jestem wyrozumiały :)
OdpowiedzUsuńTak się składa, że ja również pracowałam w sklepie odzieżowym, w którym przeważnie robiłyśmy ok. 150% planowanego targetu i wiem jak to jest. Prawda jest taka, iż nam konsumentom czasami brakuje wyrozumiałości... wychodzę z założenia jeśli robisz zakupy i bierzesz dany produkt z tej konkretnie półki, to odłóż go na miejsce. W innym przypadku powstanie jeden wielki bałagan. Owszem, czasami istnieją jakieś wyjątki, ale zdecydowanie są to sporadyczne sytuacje. Do bałaganu zaliczam jeszcze pobrudzone kosmetyki, które swoją drogą są otwierane i najczęściej macane. Jednak wydaje mi się, że małymi kroczkami zmieniamy się na lepsze.
OdpowiedzUsuńmam podobne podejście i sama o tym ostatnio pisałam :) nie musze lecieć na wyprzedaż, gdzie przez cały czas w sklepach internetowych można kupić coś czasem i w jeszcze niższej cenie :)
OdpowiedzUsuńJa zrezygnowałam jak zobaczyłam tłumy przy tych kosmetykach.
OdpowiedzUsuńJa zrezygnowałam tak samo. Przez punkty wymiennie wyżej, plus nic nie potrzebowałam. No i w internecie ceny są niższe, nawet od tych przecenionych w rossmanie :D
OdpowiedzUsuńJa kiedyś uwielbiam te promocje, ostatnio nieco się ostudziłam w tym temacie;) Czasem coś kupuję, ale staram się robić to rozsądnie, bo też zauważyłam, że drogerie i perfumerie internetowe mają lepsze okazje;) Tak więc w Rossmannie kupuję ostatnio jakieś pojedyncze drobiazgi;) - teraz np. tylko 1 kredkę i tyle:)
OdpowiedzUsuńNie trzeba iść do sklepu, można złożyć zamówienie online, a potem je odebrać ;) W każdym razie, mnie tym razem też ta promocja nie skusiła i nic nie kupiłam ;)
OdpowiedzUsuńŁatwo popaść w szał zakupów i wyjść z pełnym koszykiem :)
OdpowiedzUsuńJa też miałam nie skorzystać, ale podczas weekendowego wyjazdu trafiłam na tak świetny, mało uczęszczany rossman, że 3 rzeczy wpadły do koszyka ;p
OdpowiedzUsuńByłam, wzięłam 3 rzeczy - uchwalona pomade, na którą miałam chęć od kiedy się ukazała, eyelinera bo poprzedni się skończył i szminkę Bourjpis w innym kolorze bo polubiłam. Finito. Poszło mi duzi lepiej niż podczas poprzednich edycji :)
OdpowiedzUsuńJa chodzę ale wybiórczo nie na każda ich promocje tego typu a filmów co warto kupić nie oglądam bo wszyscy pokazują to samo w kółko. Natomiast do obsługi w sklepach stacjonarnych nic nie mam. Pięta achillesowa jest ich mailowa obsługa
OdpowiedzUsuńJa podczas tej promocji kupiłam tylko to co miałam zaplanowane. Kosmetyki dostałam prosto z magazynu. ;)
OdpowiedzUsuńMnie nigdy nie ma w kraju w momencie tych wielkich wyprzedazy, ale tyle co sie nasluchalam mi wystarczy, by nie korzystac z nich. Juz same tlumy i przepychanie sie, jakby od tego zalezalo ich zycie, mnie odpycha.
OdpowiedzUsuńJa skorzystałam dwa razy - za pierwszym razem faktycznie był Armagedon, ale za drugim razem już totalny luz, spokój, pełne szafy. Nie trafiło mi się nic zmacanego :) Niestety akurat to, co chciałam, jest albo niedostępne online w ogóle, albo cena online była dużo wyższa niż w promocji. Moje zakupy w większości były przemyślane, bo tak to faktycznie wolę kupować w drogeriach internetowych :)
OdpowiedzUsuńBrawo Ty! Przy następnej edycji może być jeszcze lepiej ;)
OdpowiedzUsuńOj to zazdroszczę, a jak był zaopatrzony sklep?
OdpowiedzUsuńOwszem można, jednak jeśli masz szczęście to Twoje zamówienie będzie się składało z produktów nowych, a jeśli nie to dostaniesz z drogeryjnej szafy.
OdpowiedzUsuńz chęcią przeczytam i zapoznam się w Twoim zdaniem na temat tego co się dzieje podczas promocji -55% ;)
OdpowiedzUsuńNajgorsze są kolejki przed otwarciem sklepu... a raczej zachowanie kobiet kiedy to sklep jest otwierany.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Preferuję internetowe zakupy - oszczędzam na tym kasę i czas. Wybrany asortyment kupuję w drogeriach stacjonarnych np. Kobo w Naturze.
OdpowiedzUsuńJa również niczego nie potrzebowałam. Muszę zużyć to co mam nim kupię kolejny kosmetyk, a dodatkowo zyskam więcej miejsca w toaletce.
OdpowiedzUsuńOj to prawda i jakie niebezpieczne dla naszego portfela.
OdpowiedzUsuńSzczęściara ;)
OdpowiedzUsuńJakieś 2 lata temu moją uwagę przykuły dwie młode dziewczęta przebierające tusze do rzęs. Laski - tak, użyłam tego określenia z pełną świadomością, każdy nowy tusz, który wpadł im w ręce otwierały i.... uwaga malowały się nim.... jakie było moje zdziwienie kiedy w tłumie innych osób dwie młode kobiety dosłownie testowały na sobie tusze, a następnie odkładały je na miejsce. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, chciałam im zwrócić uwagę.... lecz nic nie zrobiłam, tylko dlatego że obok stojąca ekspedienta niczym się nie przejęła.
OdpowiedzUsuńPlan działania ułożony w głowie oraz spis potrzebnych kosmetyków przed zakupami podczas promocji, to podstawa racjonalnych zakupów. Ja muszę zużyć swoje zapasy. Chociaż mam ogromną słabość do kupowania pędzli i podkładów, ale walczę z tym ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się dosłownie z wszystkim! W lutym zaszłam do Rossmanna dzień po promocji, i wyszłam zniesmaczona - szafy były dosłownie wysmarowane pomadkami, obsypane pudrem, produkty porozwalane, pootwierane, testery puste. Wręcz brzydzę się kupić jakiś produkt nie mając pewności, że był wcześniej nietknięty.
OdpowiedzUsuńJedyne rozwiązanie jakie widzę, to takie by wszystkie produkty były pochowane, na widoku tylko testery i by dostać jakiś produkt, musi go podać obsługa. To by uspokoiło tą, za przeproszeniem, hołotę gówniar, które u siebie widuję, które klęczą przed szafami i wszystko po kolei otwierają. Nigdy więcej. Wolę zapłacić więcej, niż się bawić w tą dżunglę.
Nie miałam w planach korzystać z tej promocji, ale wczoraj weszłam do Rossmanna i jednak skorzystałam. Byłam jednak bardzo mile zaskoczona, bo tłumów nie było, w szafach porządek i zero pootwieranych, brudnych kosmetyków :) Z jednym się jednak zgodzę - obsługa nie ma bladego pojęcia o niczym, ani o promocji ani o produktach.
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie. Wszystko ładnie poukładane, wszystkiego dużo ;)
OdpowiedzUsuńRównież nie skorzystałam z tej promocji, ale trochę dlatego, że niczego nie potrzebowałam a trochę bo nie lubię takich sytuacji, że trzeba się przedzierać przez innych i bez spokoju robić zakupy.
OdpowiedzUsuńŚwietnie powiedziane, ja nie korzystam jeszcze z jednego powodu, nie odpowiada mi kolorówka z takim składem.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńJa pierwszy raz z tej promocji wyszłam tylko z tym, co chciałam. No, prawie. Jednego kosmetyku nie było, więc wzięłam jedną z tańszych (ale sprawdzonych) szminek w fajnym kolorze, a trzeci kosmetyk był dla koleżanki. Ale cała otoczka mnie bardziej odstrasza niż zachęca. W sumie to chyba lepiej kupować na takich promocjach hurtem, tj. dla wielu osób - zwłaszcza że ja i tak sporo kupuję nie w drogeriach stacjonarnych, a w internecie, a od kiedy zauważyłam, że moje zapasy kupione "na zapas" są zbyt duże, ograniczyłam kupowanie w ogóle :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia. I tak, też nie korzystam z tej akcji z podobnych powodów
OdpowiedzUsuńJa miałam w planach nic nie kupić na tej promocji, lecz z ciekawości poszłam przed ostatniego dnia i jakie było moje zdziwienie. Klientów mało przy szafach, a i same szafy były pełne świeżymi kosmetykami. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoimi wnioskami. Ja czasami korzystam z promocji, dam się skusić, bo to jednak szansa na tańsze uzupełnienie kosmetyczki. Ale tym razem punkt pierwszy z Twojego zestawienia wespół z czwartym mi to uniemożliwił. Chciałam trzy konkretne rzeczy, ale w dwóch przypadkach nie było nienaruszonego egzemplarza, więc stwierdziłam, że dla jednego podkładu nie będę kupować dwóch innych przypadkowych produktów. I wyszłam z niczym. A tuszy to ja w Rossmanie nigdy nie kupowałam właśnie z powodu braku zabezpieczeń :)
OdpowiedzUsuń